Powody, dla których opiekunki spędzają święta w Niemczech

Arbeitlandia zapytała kilku opiekunek osób starszych o powody, dla których zdecydowały się na pracę w opiece w Niemczech w okresie świąt i jak te święta wyglądały.

 

Boże Narodzenie to święta uznawane w Polsce za najważniejsze święto nie tyle religijne ile rodzinne. Szacuje się, że na te święta około 80% wszystkich pracujących w opiece w Niemczech opiekunek wraca do domu, do Polski. Część jednak zostaje, a nawet przyjeżdża specjalnie tylko na święta. Powody dla których opiekunki z którymi rozmawialiśmy zostały w pracy w Niemczech w Wigilię i 25 i 26 grudnia lub przyjechały specjalnie na ten okres do Niemiec można określić krótko: ciekawość, samotność, zmęczenie, wyznanie, miłość, motywacja finansowa i… złość na bliskich.


Przedstawiamy kilka wypowiedzi opiekunek na ten temat. Zapraszamy do komentowania artykułu – ile z Was, opiekunek pracujących w święta Bożego Narodzenia w Niemczech pomyślało – jakbym czytała o sobie…. ???

 

Barbara z Morąga

Miasto w którym mieszkam to nieduże miasteczko ale ze względów historycznych jesteśmy dosyć mocno przemieszani religijnie – w mojej rodzinie są prawosławni, katolicy i ewangelicy (zielonoświątkowcy i luteranie). Byłam ciekawa jak obchodzi się te święta w Niemczech. Pracuję w opiece od 3 miesięcy, w katolickiej rodzinie na Bawarii. Rodzina mojego podopiecznego w Wigilię się nie pokazała, zrobiłam dla siebie i dziadka barszczyk, pierogi z grzybami i upiekłam sandacza. Dziadek niewiele kojarzy, więc nastroju nie było. Obejrzałam pasterkę w telewizji i tyle.


W pierwszy dzień świąt przyjechały zjeść z nami uroczysty obiad dzieci dziadka (razem z córką i synową piekłyśmy mięsa), po obiedzie wspólne wyjście do kościoła (msza była podobna jak u nas, piękne dekoracje w kościele) a potem – po kawie wszyscy się pożegnali i wyjechali na kilka dni na narty do Austrii….


Nie było nawet prezentów, dziadek dostał tylko butelkę wina od syna ale syn zawsze przywozi dla niego wino jak przyjeżdża z wizytą. Tak więc za dużo się nie dowiedziałam, mówię to na wesoło, a raczej dowiedziałam się, że prawdą jest, że tradycje świąteczne w Niemczech dalece odbiegają od naszych polskich.

 

Iwona z Lubonia

Moi rodzice dawno nie żyją, nie mam rodzeństwa, jestem od 2 lat wdową, mam jedną córkę, która jest w tej chwili w ramach stypendium naukowego w Afryce. W Polsce mam tylko rodzinę mojego zmarłego męża, która w ubiegłym roku zaprosiła mnie i moją córkę na święta. W tym roku byłabym sama u nich i ani ja ani oni nie czulibyśmy się z tym dobrze, nie przepadamy za sobą. Córka martwiła się, że będę sama. Wolałam więc przyjechać na święta do pracy w opiece w Niemczech. Wzięłam tylko dwutygodniowe świąteczne zastępstwo za koleżankę u ludzi, których wcześniej znałam tylko ze słyszenia. Spędziłam bardzo mile czas, czułam się potrzebna. Rodzina poprosiła mnie o przygotowanie Wigilii według polskiego obyczaju, wszystko im smakowało i podobało się.

 

W pierwszy dzień świąt cała rodzina mojej podopiecznej i ja byliśmy w gościach u jednej z córek – świąteczny obiad, prezenty, ciasta, podobnie jak u nas – rodzinne spotkanie przy świątecznym stole. I naprawdę byłam tam traktowana jak gość. W drugi dzień świąt byliśmy na takim wielkim świątecznym przyjęciu organizowanym przez chór kościelny w którym moja podopieczna bardzo długo występowała. Byłam naprawdę wzruszona, po obiedzie było wspólne śpiewanie, również kolęd znanych u nas. Była jeszcze jedna opiekunka z Polski i specjalnie dla nas zaśpiewali jedną zwrotkę „Cicha noc” po polsku. No, prawie po polsku, wszyscy wiemy jak trudno Niemcom mówić czy śpiewać po polsku.

 

Teresa z Wrocławia 

Jestem od wielu lat rozwódką, moje dzieci mają już swoje rodziny. Mam 5 cudownych, ale bardzo ruchliwych i hałaśliwych wnuków, sami chłopcy. I co roku obie córki i syn przyjeżdżali z rodzinami do mnie na święta Bożego Narodzenia. Mam już prawie 60 lat i szczerze mówiąc nie czuję się już na siłach szykować całych świąt dla 12 osób. Dzieci pracują, mieszkamy daleko od siebie, przyjeżdżali więc zawsze krótko przed Wigilią. Nie powiem, i dzieci i synowe i zięć chętnie pomagają (wnuki są jeszcze za małe) ale jednak wszystkie przygotowania spadają na mnie. Nawet przytarganie zakupów dla tylu osób to dla mnie już za duży wysiłek.

 

Pracuję w opiece w Niemczech przez większą część roku, mam spokojną, kochaną babcinkę pod opieką, zajmuję się tylko nią, bo do sprzątania i gotowania przychodzi niemiecka pomoc domowa. Może to trochę wygodne z moje strony, ale jak tylko pomyślałam o tym przedświątecznym zamieszaniu, szumie i hałasie w domu w czasie świąt, praniu pościeli i sprzątaniu po świętach to stwierdziłam, że od samego myślenia o tym jestem zmęczona. Do każdego z dzieci pojadę w lutym na tydzień, będę mogła bez tego całego świątecznego szaleństwa nacieszyć się i nimi i wnukami. A teściowie moich dzieci będą mieli w końcu okazję spędzić z nimi Boże Narodzenie.

 

Maria z Opola

Nie obchodzę żadnych świąt, taka jest moja religia. Jeżdżę do pracy w opiece w Niemczech systematycznie, co dwa miesiące i nie ma to dla mnie znaczenia, że wypadają na mnie w tym czasie jakieś święta, których nie obchodzę. Znam wiele opiekunek z mojego zgromadzenia, które robią tak samo.

 

Ewa z Poznania

Mam serdecznego przyjaciela, który mieszka 15 km od miejsca gdzie pracuję w opiece w Niemczech. Moje dzieci i wnuki są dorosłe, mają gdzie spędzić święta. Owdowiałam jak moje dzieci były małe. Teraz było moje czwarte Boże Narodzenie w Niemczech, pracuję cały czas u tej samej rodziny. Dostaję zawsze wolne na Wigilię i pierwszy dzień świąt. Spędzam ten czas z moim ukochanym mężczyzną.

 

Wiele lat poświęcałam się najpierw dzieciom, potem wnukom, nie miałam czasu na życie prywatne. Nie jestem już młoda i uważam, że skoro spotkało mnie takie szczęście, że znalazłam pomimo wieku kogoś bliskiego, to właśnie z tą osobą powinnam spędzać święta. Oboje jesteśmy katolikami (on jest Włochem ale od dziecka mieszka w Niemczech), przygotowujemy sobie wigilijną kolację, idziemy razem do kościoła, cieszymy się, że możemy pobyć ze sobą. Pewnie wiele osób mnie skrytykuje ale ja cieszę się, że mogę na te święta przyjeżdżać do pracy w Niemczech bo tu mnie ciągnie moje serce.

 

Aneta z Koszalina

Takie mamy czasy że magia pieniądza jest ważniejsza od magii Bożego Narodzenia. Życie w Polsce jest coraz droższe a wartość euro spada. Pracuję w opiece w Niemczech jako pracownik delegowany z polskiej firmy i dostajemy na te święta dobry dodatek finansowy. I rodziny niemieckie też z reguły w prezencie dają jakieś pieniądze. W tym miejscu gdzie pracuję teraz dostałam od córki babci kopertę z okazji świąt – 400 Euro! Wiele osób w Polsce dostaje tyle za cały miesiąc pracy.

 

Chciałabym oczywiście spędzić święta z synem i mężem. Mamy jednak taką sytuację finansową jaką mamy i nie ma co się specjalnie zastanawiać, jak można coś dorobić do budżetu domowego. Praca przez te 3 dni to dla nas możliwość np. pojechania w czasie ferii syna na kilka dni w ukochane góry. Zresztą brałam udział w Wigilii u mojej siostry za pośrednictwem komputera i kamerki internetowej. Codziennie rozmawiam przez Skype z synem i mężem kilka godzin. Nowoczesna technika ułatwia trochę rozstania nawet w święta. W ubiegłym roku też pracowałam w Boże Narodzenie w Niemczech – byłam u takich fajnych ludzi, że oprócz finansowego prezentu (100 Euro) na święta mógł przyjechać mój mąż z synkiem. Tradycja tradycją, wiadomo, w domu zawsze najlepiej ale z tego co słyszę to coraz więcej opiekunek zostaje na Boże Narodzenie w pracy w Niemczech ze względów finansowych.

 

Ewa z Nysy

Wróciłam ze zlecenia 18 grudnia i tak się wkurzyłam na moich panów w domu, że już 21 grudnia pojechałam na świąteczne zastępstwo do tej pani gdzie teraz jestem. Mam męża, zdrowy jak byk, ale wiadomo, z pracą jest trudno. Więcej siedzi na zasiłku niż pracuje. Do tego trzech synów – 17, 19, 21 lat. Dwóch synów jeszcze się uczy, jeden już pracuje. Siedzę w Niemczech średnio przez 6-7 miesięcy w roku, nie w jednym ciągu, z przerwami. Praca w opiece to nie jest łatwa praca. Jest się praktycznie na okrągło dla kogoś, żyje się pod cudze dyktando. Ale ciągnę to od lat, żeby chłopcy mogli skończyć szkołę, żeby coś do domu można było kupić, pojechać na jakieś wakacje. Przyzwyczaiłam się do tego, że dom prowadzony męską ręką nie jest utrzymywany w takim porządku jakbym sobie życzyła ale w sumie moi panowie całkiem dobrze sobie radzą.

 

Przed świętami jednak wiadomo, trzeba umyć okna, poodsuwać szafki i kuchenkę w kuchni, zrobić wiele prac porządkowych które nazywam „generalnymi”. Do tego trzeba zrobić duże zakupy i przynieść to wszystko do domu. Wściekłam się bo moi panowie jakby uznali, że skoro jestem już w domu to oni mogą sobie wszystkie prace domowe odpuścić. Nie mogłam się doprosić o pomoc. Synowie mnie zbywali, że przesadzam z porządkami, że po zakupy można podjechać do marketu w każdej chwili a niekoniecznie wtedy kiedy ja chcę. Mąż mi wręcz powiedział, niby żartem, że oni przez większą część roku zajmują się domem bo mnie nie ma, więc nic mi się nie stanie jak kilka dni będę zajmowała się swoim a nie cudzym domem. Tak mnie to zabolało, tak się wściekłam, że nawet teraz się trzęsę. Tak jakbym jeździła do opieki do Niemiec dla rozrywki a nie po to, żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie domu. Nigdy mu nie robiłam wyrzutów, że nie ma od kilku lat stałej pracy. Nigdy nie wymagałam od synów, żeby np. pracowali w wakacje na książki do szkoły.


Nic im nie powiedziałam, zadzwoniłam tu i tam i miałam pracę na święta w opiece w Niemczech bez problemu. Godzinę przed wyjazdem powiedziałam, że jadę do Niemiec bo tam przynajmniej wiem, że mnie potrzebują i cenią. Nie chcę o tym nawet dokładnie opowiadać, synowie to się popłakali, ja też ale mąż się strasznie obraził na mnie, powiedział, że panikowałam i przesadzałam ze wszystkim a teraz ten mój wyjazd to najlepszy dowód na to, że jestem za nerwowa. Na Wigilię i święta pojechali do mojej mamy. Mąż zadzwonił w Wigilię, pogodziliśmy się. Może faktycznie przesadziłam ze swoimi reakcjami, może rzeczywiście za nerwowo zareagowałam. Skutek był taki, że przepłakałam te święta, im też nie było łatwo.Uszczęśliwiłam tylko jakąś inną opiekunkę, która mogła dzięki mnie spędzić święta w Polsce.

 

 

Zobacz również:

Zawód żony – opiekunka. A co na to mąż?

Dużo pisze się i mówi o eurosierotach – dzieciach, których jeden lub oboje rodziców wyjeżdża do pracy za granicą. A co z …. mężem opiekunki? Nikt o nich nie pisze. Nikt o nich nie mówi. Zostają sami w domu co 2-3 miesiące. Użalają się nad sobą czy są dumni...

My też jesteśmy ważne – zrób na święta coś dla siebie!

W nerwowej atmosferze przygotowań do świąt Bożego Narodzenia najbardziej zmęczone są zwykle kobiety, panie domów. Obojętnie czy jesteśmy w święta we własnym domu czy pracujemy w opiece w Niemczech jakiś wewnętrzny imperatyw skazuje nas na stres, zmęczenie fizyczne i...

Nasze dzieci – czy uważają się za eurosieroty?

"Eurosierota" to słowo używane na określenie dziecka, którego rodzice wyjechali do pracy za granicę, w związku z otwarciem granic dla Polaków - obywateli Unii Europejskiej. Choć rodzice takich dzieci najczęściej wyjechali po to, aby było im w życiu lepiej, aby można było...

Święta, święta! Ach, jakie piękne oferty!

Zbliża się ten moment w branży opiekuńczej, kiedy większość osób pracujących w Niemczech, solidarnie, w ciągu kilku dni, pomiędzy 20 a 22 grudnia wyjeżdża do Polski. Wyjeżdża, żeby spędzić Boże Narodzenie ze swoimi bliskimi. Często także Nowy Rok i aż do Trzech Króli.

Używamy cookies

Używamy plików cookies aby ułatwić Ci korzystanie z naszych stron www, do celów statystycznych oraz reklamowych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci Twojego urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zmienić ustawienia przeglądarki tak, aby zablokować zapisywanie plików cookies. Więcej informacji znajdziesz w naszej polityce prywatności.